Zęby – leczenie, aparat, implant.
Byłam na zaplanowanej wizycie u stomatologa, na szczęście nie miałam żadnych ubytków do leczenia. Dowiedziałam się, że powinnam zrobić zdjęcie panoramiczne zębów i wybrać się z nim do ortodonty, aby zdecydował, które zęby będę musiała usunąć. Ze względu na budżet przesunęłam to na luty.
Angielski – swobodna komunikacja.
Tu trochę poległam... Co prawda tłumaczę sobie teksty wszystkich piosenek, które wpadły mi w ucho i staram się pilniej słuchać filmów po angielsku, ale to zdecydowanie za mało. Cóż, realizacja tego punktu wymaga znacznej poprawy, ale mam nadzieję, że za miesiąc będę z siebie bardziej zadowolona.
Sport – treningi co drugi dzień.
100 % zadowolenia! Jestem szczęśliwa, że wróciłam do regularnych treningów. Od dnia postanowienia noworocznego ćwiczyłam 12 godzin i wiem, że pod tym względem luty wypadnie jeszcze lepiej. Tak naprawdę w tym roku chciałabym skupić się na bieganiu, a to wymaga ode mnie wielu przygotowań, ponieważ nigdy biegania nie lubiłam... Dam radę!
Zrobić przynajmniej jedną rzecz, której nigdy nie robiłam.
W styczniu udało mi się zrobić dwie takie rzeczy. Po pierwsze, spróbowałam słuchać ebooków - stwierdziłam bowiem, że mogłabym w ten sposób maksymalnie wykorzystać czas spędzony w kuchni. Niestety, nie przypadła mi do gustu taka forma "czytania". Może to kwestia lektora, który nie przyciągnął mojej uwagi? Ostatnio dostałam w prezencie płytę z ebookiem jednej z powieści Camilli Läckberg, więc spróbuję raz jeszcze.
Po drugie, nauczyłam się grać w Monopoly. To kultowa gra, a ja nigdy nie miałam z nią do czynienia. Okazało się jednak, że mam w niej wyjątkowego farta i udało mi się wygrać wszystkie rozgrywki z moim mężem. :-)
Zjeść przynajmniej jedną potrawę, której nigdy nie próbowałam.
Och, to nie było dla mnie żadnym wyzwaniem! ;-) Uwielbiam gotować i w mojej kuchni często pojawiają się nowości. Wyzwaniem powinno być dla mnie regularne ich fotografowanie (a przede wszystkim opanowanie umiejętności fotografii kulinarnej). W styczniu po raz pierwszy pojawiły się na naszym stole: focaccia, grzany miód pitny z pomarańczą i goździkiem, hiszpańska tortilla ze szpinakiem i serem feta, ekspresowe pączusie na serku homogenizowanym, panna cotta z likierem kokosowym i galaretką kawową, marokańskie pulpeciki z ciecierzycą, crème caramel, domowe krakersy w trzech smakach oraz tarta tatin.
W styczniu udało mi się zrobić dwie takie rzeczy. Po pierwsze, spróbowałam słuchać ebooków - stwierdziłam bowiem, że mogłabym w ten sposób maksymalnie wykorzystać czas spędzony w kuchni. Niestety, nie przypadła mi do gustu taka forma "czytania". Może to kwestia lektora, który nie przyciągnął mojej uwagi? Ostatnio dostałam w prezencie płytę z ebookiem jednej z powieści Camilli Läckberg, więc spróbuję raz jeszcze.
Po drugie, nauczyłam się grać w Monopoly. To kultowa gra, a ja nigdy nie miałam z nią do czynienia. Okazało się jednak, że mam w niej wyjątkowego farta i udało mi się wygrać wszystkie rozgrywki z moim mężem. :-)
Zjeść przynajmniej jedną potrawę, której nigdy nie próbowałam.
Och, to nie było dla mnie żadnym wyzwaniem! ;-) Uwielbiam gotować i w mojej kuchni często pojawiają się nowości. Wyzwaniem powinno być dla mnie regularne ich fotografowanie (a przede wszystkim opanowanie umiejętności fotografii kulinarnej). W styczniu po raz pierwszy pojawiły się na naszym stole: focaccia, grzany miód pitny z pomarańczą i goździkiem, hiszpańska tortilla ze szpinakiem i serem feta, ekspresowe pączusie na serku homogenizowanym, panna cotta z likierem kokosowym i galaretką kawową, marokańskie pulpeciki z ciecierzycą, crème caramel, domowe krakersy w trzech smakach oraz tarta tatin.
Odwiedzić przynajmniej jedno miejsce, którego nigdy nie widziałam.
Co prawda udało mi się zrealizować ten punkt, ale chciałabym w przyszłym miesiącu wymienić więcej niż jedno miejsce. W styczniu była nim niesamowita, ponoć największa w Europie, szopka betlejemska, która mieści się w Poznaniu w klasztorze franciszkanów. Widziałam ją po raz pierwszy i - mimo odrobiny kiczu oraz tandety - naprawdę mnie zachwyciła.
Obejrzeć minimum trzy filmy tygodniowo.
Z realizacją tego punktu nie miałam najmniejszego problemu - długie zimowe wieczory i treningi na orbitreku, które urozmaicam sobie oglądaniem filmów bądź seriali, zaowocowały listą 26 filmów (niestety, tylko 1 obejrzeliśmy w kinie). O tych filmach, które wywarły na mnie największe wrażenie, napiszę w najbliższym czasie. Dwa najważniejsze tytuły stycznia powiększyłam na poniższym kolażu.
Przeczytać minimum jeden artykuł po angielsku i przetłumaczyć minimum 3 teksty piosenek.
Pisałam o tym wyżej, plan nie został zrealizowany i wymaga większego nakładu pracy.
Napisać przynajmniej jedną notkę tygodniowo na każdym z moich blogów.
Na szczęście udało się! :-) Blogowanie jest dla mnie o tyle trudne, że niestety na co dzień pracuję przed komputerem i po powrocie do domu, a tym bardziej w weekendy, nie mam chęci ani sił na dalsze posiedzenia przed monitorem. Chciałabym pisać częściej, jednocześnie mając możliwość weekendów offline - będę nad tym pracować w kolejnym miesiącu.
Z filmów które pokazałaś oglądałam tylko 3... trzeba nadrobić zaległości ;). A te wszystkie potrawy... Nie wiem czy by mi smakowały ale na zdjęciach wyglądają apetycznie ;)
OdpowiedzUsuń