~ ZAWIESIŁAM SIĘ ~

środa, 5 lutego 2014

Trzy najlepsze filmy stycznia

Styczeń był miesiącem niesamowicie wypełnionym filmowymi doznaniami, więc trudno było mi wybrać trzy tytuły, które staną na styczniowym podium. Niemożliwym jest także ujednolicenie kryteriów, według których miałabym dokonywać takiej selekcji, ponieważ oglądam różne gatunki, a nie wszystkie można oceniać pod tym samym kątem. Starałam się jednak przeanalizować emocje, które towarzyszyły mi po zakończonym seansie - and the winners are...


Billy Elliot (reż. Stephen Daldry, 2000) – jest to film, po obejrzeniu którego chcesz wstać i zacząć żyć. To film o spełnianiu marzeń, o pokonywaniu swoich słabości i walce z przeszkodami zewnętrznymi. Kiedy wyświetlają się napisy końcowe, myślisz sobie: cholera, ja też chcę zrobić coś ze swoim życiem! Bardzo inspirujący film, który zajmuje czołowe miejsce na liście moich motywatorów.


Hobbit: Pustkowie Smauga (reż. Peter Jackson, 2013) – to nie jest pozycja dla każdego, klimaty fantasy po prostu trzeba lubić. Jednak to, co uznałam za najważniejsze po obejrzeniu tego filmu, to zachwyt na wspaniałymi efektami specjalnymi! Pojawiła się w moich myślach refleksja, że współczesna grafika komputerowa jest już tak doskonała, że z trudnością odróżniam realnych aktorów od animacji.


Ona (reż. Spike Jonze, 2013) – tegoroczna nominacja do Oscara. W tym filmie nie forma była dla mnie istotna, ale treść. Rzecz dotyczy inteligentnych systemów operacyjnych, będących wirtualnymi asystentami osobistymi. Główny bohater po rozstaniu z żoną nawiązuje romans ze swoim asystentem „Samantha”. To trudny temat – niebezpieczeństwa komputeryzacji i wirtualizacji życia, także życia emocjonalnego.

1 komentarz:

  1. Hobbit genialny! Efekty specjalne, piękne scenerie... Pierwsza część mi się trochę dłużyła, ale ta bardzo mi się podobała.:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję i zapraszam ponownie!