~ ZAWIESIŁAM SIĘ ~

środa, 12 lutego 2014

Postanowienia noworoczne a czytanie

Dlaczego na liście postanowień noworocznych nie umieściłam pozycji związanej z czytaniem książek? Zadałam sobie to pytanie, gdy zapoznałam się z wieloma takimi listami stworzonych przez blogerów. Myślę, że wbrew powszechnej opinii na temat kryzysu czytelnictwa, czynność ta cieszy się rosnącym zainteresowaniem – śmiało nazwałabym to renesansem. Chciałam z rozpędu napisać, że przyczyniły się do tego elektroniczne czytniki, które w wielu sytuacjach okazują się być wygodniejszym rozwiązaniem niż papierowe wydania, ale przypomniałam sobie publikowane kilka dni temu statystyki, z których jasno wynika, że tradycyjna książka wciąż ma miażdżącą przewagę nad e-bookiem.

Do brzegu. Dlaczego czytanie nie znalazło się na mojej liście noworocznych postanowień? To proste – bo ja czytam. Zawsze lubiłam czytać i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to moja jedyna pasja, którą kontynuuję przez całe życie, bez kryzysów czy chwil zwątpienia. Zdarzały się okresy, w których czytałam mniej (sesja na studiach czy praca na dwóch etatach), ale nie mogę powiedzieć, bym kiedykolwiek nie czytała w ogóle.

Jestem takim typem czytelnika, który wyłuskuje w ciągu dnia choćby najmniejsze okazje do otwarcia książki. Wiem, że wielu ludzi czyta tylko wtedy, kiedy może poświęcić temu dłuższą chwilę, chcąc rozkoszować się tą czynnością. Ja czytam ciągle i wszędzie: w kolejce do lekarza, przy śniadaniu albo w trakcie mieszania zupy w garnku. Nie jestem w stanie zasnąć bez przeczytania w łóżku choćby kilka stron – sprawdziłam to niedawno drogą eksperymentu, gdy mimo wielu prób wyciszenia organizmu wierciłam się w łóżku tak długo, aż włączyłam lampkę nocną i przeczytałam rozdział powieści. Dopiero potem przyszedł sen.

Czytam różne gatunki literackie i nie mam ulubionego autora, przechodzę jednak różne sezonowe fascynacje. Jako nastolatka nie mogłam się oderwać od Whartona i w krótkim okresie pochłonęłam kilkanaście jego powieści – wtedy inni pisarze mogliby dla mnie nie istnieć. Teraz zaczytuję się w Joannie Bator, ale ze względu na to, że jest to młoda pisarka z niedużym jeszcze dorobkiem, dawkuję sobie tę przyjemność i co miesiąc kupuję tylko jedną jej książkę.

Ta nieco przydługa notka jest zapowiedzią cyklu, który chciałabym wprowadzić. Co miesiąc w kilku zdaniach będę podsumowywać to, co udało mi się ostatnio przeczytać. Myślę, że nie zmobilizuje mnie to do zwiększenia tempa czytania (uważam, że poświęcam książkom tyle czasu, ile naprawdę mogę), ale może skłoni mnie do większych refleksji na temat tego, co każdego wieczoru zajmuje mi czas przed snem... J

1 komentarz:

  1. W takim razie czekam na pierwsze tytuły... Może coś mnie zaciekawi... Choć u mnie ostatnio trochę na bakier z tym czytaniem jakoś :/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję i zapraszam ponownie!