Czas ucieka tak strasznie szybko, że podsumowanie lutego publikuję prawie w połowie marca! Może to wina tego wiosennego słońca, które kusi, by więcej czasu spędzać poza domem, a może budzą się we mnie pozimowe pokłady energii, która nie chce być pożytkowana przed komputerem? Ale już szybko nadrabiam!
Zęby
Zęby
W tej kwestii nie udało się nic
zrobić, co było spowodowane ograniczonymi finansami. Mam nadzieję, że marcowy
budżet pozwoli na pierwszą wizytę u ortodonty i zaplanowanie leczenia.
Angielski
Wstyd… W lutym zrobiłam tak
niewiele, że właściwie mogę napisać NIC. Myślę, że wynikało to z nadmiernego
skupienia nad innymi dziedzinami. Do poprawki!
Sport
Tu mogę się pochwalić znacznym
postępem w porównaniu do stycznia: ćwiczyłam przez 21 h 33 min. (w tym przez 10
h kręciłam hula-hopem). Co najważniejsze, zaczęłam biegać – udało mi się wyjść
6 razy na jogging. To dobry wynik, biorąc pod uwagę, że od 21 lutego męczę się
z uporczywym przeziębieniem i musiałam przystopować z ćwiczeniami. W marcu
stawiam na bieganie!
Zrobić przynajmniej jedną rzecz,
której nigdy nie robiłam
W lutym dwukrotnie wybraliśmy się
na zorganizowany spacer z przewodnikiem. To bardzo interesująca inicjatywa i
pozwala spojrzeć na własne miasto oczyma turysty (o tym napiszę więcej w
najbliższym czasie). Spacery organizowane są cyklicznie i już nie możemy
doczekać się następnych!
Zjeść przynajmniej jedną potrawę,
której nigdy nie próbowałam
Nie udało mi się sfotografować
wszystkich potraw, których próbowaliśmy w lutym. Naszym faworytem okazały się
indyjskie faworki khaja – są dość czasochłonne, ale warte każdej minuty stania
nad garnkiem z olejem. Urzekło nas również hiszpańskie ciasto migdałowe bez
tłuszczu, z użyciem całej gotowanej pomarańczy – delikatne, wilgotne,
aromatyczne. Piekłam też jogurtowe bułki z sezamem, które uświetniły nasze weekendowe śniadania.
Odwiedzić przynajmniej jedno
miejsce, którego nigdy nie widziałam
W czasie spacerów z przewodnikiem
odwiedziłam wiele nowych miejsc, a może powinnam powiedzieć – poznałam wiele
nowych miejsc, obok których zazwyczaj tylko przechodzę pospiesznie, nie
zwracając na nie uwagi. Po raz pierwszy byłam w Zamku, gdzie widziałam salę, w
której mieściła się siedziba Adolfa Hitlera (jak się dowiedziałam, nigdy tu nie
przebywał, ale piękna sala czekała). Wybraliśmy się także do Muzeum
Instrumentów, gdzie widziałam fortepian Chopina, a także mnóstwo okazów, o istnieniu
których nie miałam pojęcia. Bardzo pouczające!
Obejrzeć minimum trzy filmy
tygodniowo
W lutym obejrzeliśmy 26 filmów.
Wybraliśmy się do kina na „Jacka Stronga”, który uznaliśmy za najlepszy polski
film ostatnich lat – niesamowicie trzymał w napięciu, wieczorem nie mogłam
zasnąć, tak bardzo bolały mnie mięśnie… Zachwyciła nas również „Kraina lodu”,
która została uhonorowana dwoma – całkowicie zasłużonymi – Oscarami. Więcej o
filmach w następnej notce.
Napisać przynajmniej jedną notkę
tygodniowo na każdym z moich blogów.
Nie wywiązałam się z postanowienia całkowicie,
choć myślę, że częstsze wpisy na blogu rękodzielniczym powinny zrekompensować
inne braki. Ale staram się jak mogę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję i zapraszam ponownie!